Patryk Wronka


W historii naszego kraju mało było sportowców tak wszechstronnych jak Wacław Kuchar. Był zdecydowanie najlepszym piłkarzem przedwojennej Polski. Uprawiał także łyżwiarstwo, hokej na lodzie, lekkoatletykę i we wszystkich tych dyscyplinach był wybitnym zawodnikiem, wielokrotnym mistrzem Polski oraz reprezentantem kraju.
Wydawałoby się, że w obecnym zaszufladkowanym świecie nie ma miejsca dla wszechstronnych sportowców. A jednak! Jest taki. Ma 16 lat i mieszka w Nowym Targu.
Patryk Wronka, bo o nim mowa, wybrany został odkryciem 2011 roku na Podhalu. Uprawia trzy dyscypliny – hokej, unihokej i piłkę nożną. W dwóch pierwszych jest wielokrotnym mistrzem Polski w kategoriach młodzieżowych. W minionym roku zdobył mistrzostwo młodzików w hokeju oraz seniorów i juniorów w unihokeju z Góralami. Świetnie sobie radzi także z futbolówką, zadebiutował w pierwszej drużynie Podhala i był…na testach w galaktycznej Barcelonie.
- Podziwiam tego chłopaka. Potrafi sobie zorganizować zajęcia, pogodzić je ze szkołą, by nie opuścić żadnego treningu – mówi jego trener Ryszard Kaczmarczyk. – To, co robi sprawia mu frajdę, po prostu kocha to. Nawet jak go coś boli, to angażuje się w trening, podczas, gdy inni trenują z obowiązku, a zajęcia są dla nich masakrą.



Sport ma w genach. Jego ojciec Adam był świetnie wyszkolonym technicznie hokeistom, o wspaniałej jeździe na łyżwach. Dziadek, Tadeusz Kacik, to reprezentant kraju, tworzył z Józefem Słowakiewiczem i Walentym Ziętarą najlepszy atak w historii polskiego hokeja.
- Tatę pamiętam z lodowej tafli. Nie był wielkoludem, ale miał wspaniałą technikę. Z kolei o dziadku słyszałem, że był fenomenem. Pewnie tak, skoro wystąpił na mistrzostwach światach i uczestniczył w igrzyskach olimpijskich – opowiada Patryk Wronka.
Patryk od jakiegoś czasu zachwyca swoją techniką specjalistów - płynną jazdą, uwalnianiem się od przeciwnika, blokowaniem go, wygrywaniem pojedynków jeden na jeden, ośmieszaniem bramkarzy i kapitalnym przeglądem sytuacji. Wszystko, co robi na tafli wykonuje z wielką lekkością i swobodą. Podobnie jest w unihokeju. Fachowcy twierdzą, że Górale pozyskując go, zrobili dobry interes. On zaś zrobił im różnicę, która doprowadziła Górali do pierwszego tytułu mistrza Polski i przełamania 11-letniej hegemonii lokalnego rywala.



- Może znajdzie się ktoś, kto będzie uważał, że zbytnio się rozdrabnia. Chyba sam nie wie jeszcze, co wybrać. Na Podhalu popularny jest hokej i w nim można się wybić, chociaż teoretycznie ma w nim najmniejsze szanse – twierdzi Ryszard Kaczmarczyk. – Jednak warunki fizyczne nie są przeszkodą. Świetnie sobie radzi. Robi mu się krzywdę, nie powołując do reprezentacji kraju. Nie jesteśmy Kanadą, która ma 20 tys. zawodników w jednym roczniku. U nas nie wiem czy jest 50 graczy.
- To decyzja selekcjonera kadry. Nie przejmuje się tym, robię swoje - twierdzi Patryk.
„Specjaliści” z PZHL ( cudzysłów wymagany, bo świadczą o tym wyniki) są na dobrej drodze, by zmarnować kolejną „perełkę”. Uprzedzili ich unihokeiści i Patryk już został powołanym do seniorskiej reprezentacji. Wziął udział w turnieju w Niemczech i jest w kadrze na mistrzostwa świata. Unihokej niedawno został przyjęty do rodzinny olimpijskiej, a polska unihokejowa reprezentacja ma większe szanse uczestniczenia w igrzyskach olimpijskich niż hokej.



- Od podstawówki z nim pracuję – mówi Ryszard Kaczmarczyk. – Podczas zawodów unihokejowych siedziałem spokojnie na ławce, nie musiałem się angażować, bo on potrafił ustawić drużynę i wszystko wygrywaliśmy. Ma ogromny wpływ na chłopaków. Działa na nich mobilizująco. Do tego jest ambitny i sumienny. Obawiam się czy wytrzyma narzucony przez siebie reżim. Żeby go tylko nie zajechano. Dużo ludzi już na nim wypłynęło. Paru trenerów zrobiło karierę.
- Czy wytrzymam obciążenia fizycznie? – powtarza pytanie Patryk. - Nawał zajęć jest męczący, ale potrafię tak sobie zorganizować czas, by zregenerować siły, dobrze się wyspać, a przede wszystkim zdrowo się odżywiam. Nie podjąłem jeszcze decyzji, jaką dyscyplinę wybiorę. Niedawno byłem na testach w Barcelonie. Opłacili przelot i pobyt. Widocznie przypadłem im do gustu, bo chcieli, żebym został. Nalegał też tata, który mieszka w Hiszpanii, ale bardziej przywiązany jestem do mamy i wróciłem do kraju. Jestem jednak w stałym kontakcie z agentem. Decyzję muszę podjąć przed wakacjami. Dobrze się składa, bo będzie już po sezonie hokejowym. On zadecyduje, czy zostanę przy hokeju. Po mistrzostwach Polski juniorów młodszych wybiorę najbardziej odpowiednią dyscyplinę. Unihokej? Raczej nie, bo trzeba z czegoś żyć.

Stefan Leśniowski
Pobrano z http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=4648